poniedziałek, 10 maja 2010

raz, raz, dwa...

Podobno nie sztuką jest zacząć. Podobno prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy. Podobno ta chęć wysypania z siebie nadmiaru słów może ocierać się o grafomanię i najpewniej bywać tak będzie i tym razem. A jednak dla mnie zawsze największym problemem było trwać w konsekwentnym postanowieniu. Kontynuować to co rozpoczynałem, trzymać pewien poziom a jednocześnie przemycać sporo treści o sobie, nie pisząc wprost. To ostatnie wychodziło mi raczej średnio, albo pękało coś w środku i pisałem zbyt osobiście czego później albo się wstydziłem albo żałowałem.

Mimo wszystko potrzebny jest mi taki wentyl do upuszczania ciśnienia z natłoku myśli. Z natłoku, który kłębi się gdzieś w zakamarkach głowy i czasami właśnie takiego ujścia poszukuje dla tych myśli mniej lub bardziej istotnych. Dlatego to zaczynam po raz kolejny w ramach porządkowania świata wokół samego siebie.

5 komentarzy:

  1. i bardzo fajnie.. czasem taki wentyl świetnie się sprawdza.. :) trzymam kciuki ..

    btw przekieruj domenę bez www, co by kierowała również tutaj.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie z tym przekierowaniem mam mały problemik :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jakoś tak mi się przypomniały początki mojego blogowania, później nasze "spotkanie" w sieci, blog Niewyspanej i TAMTE czasy :)

    mnie chyba też taki wentyl by się przydał...

    OdpowiedzUsuń
  4. A to dla mnie wielka inspiracja była. Nie bez powodu taka a nie inna nazwa. Tylko się jeszcze nie mogę dookreślić czy to blog jest niewyspany czy autor ;)

    Czekam baaa liczę na taki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj w klubie pękających, skąd ja to znam... Z tego powodu zaczęłam pisać blogi w miarę tematyczne. Mam już dwa. Tylko dalej jest problem z tym wygadaniem się. Ale coś za coś, na razie nie muszę żadnego zamykać ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń