poniedziałek, 2 sierpnia 2010

nieudolne palenie mostów

Mam słabość do jednej małej kobietki. Od 10 lat miałem do niej słabość. I chociaż nie ma jej w moim życiu, ciągle gdzieś tkwi w zakamarkach mojej głowy, przewija się we wspomnieniach. Za każdym razem, gdy wydaje mi się, że to wszystko jest poukładane ona pojawia się znikąd, odzywa się przez jakiś czas, namiesza w mojej głowie i ponownie znika, a ja zastanawiam się jak to jest możliwe, że szczenięce zadurzenie, gówniarska miłostka potrafiła spowodować takie spustoszenie w moim emocjonalnym JA. Zdaję sobie sprawę, że najwięcej w tym wszystkim jest tęsknoty za czymś co się nie udało, chociaż ani tego już nie będzie ani hipotetycznie gdyby było, nie mogłoby być takie jak za lat szczenięcych. Tylko ciężko mi to sobie wmówić, bo nikt więcej tak mocno nie zaburzył pewnej równowagi która z założenia powinna panować tam w środku. I ile razy staram się po kolejnym takim „przebudzeniu” zakurzonej znajomości sprawę zamknąć ostatecznie, to po jakimś czasie okazuje się że jestem na to chyba zbyt słaby. A te słowa są między innymi po to, żebym wiedział i pamiętał co sobie nie jeden raz już obiecałem. Życie powinno, nawet musi składać się również z tego, że palimy za sobą mosty i nieodwracalnie zamykamy niektóre drzwi... tylko ja się ciągle tego uczę, z lepszymi i gorszymi rezultatami.

4 komentarze:

  1. Pierwsza!
    Każdy ma taką "mała kobietkę" Papciu -Ci powiem. o.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz tak samo jak ja..,tylko ,ze to duzy mezczyzna siedzi w mojej glowie.Gdy tylko zapominam o nim, zjawia sie niespodziewanie.
    Spalic most a co potem ?Jak przejsc na druga
    strone? Nie chce sie utpoic!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. A może nie do końca szczenięce to było, Papo?
    Huhu, trochę mnie u Ciebie nie było...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam podobny problem. Nie mogę zapomnieć o pewnej Karolinie już prawie trzy lata, chociaż jej nie znam, nie byłem z nią, prawie nie rozmawiałem, tylko dostałem kosza kilka razy dalej jak fanatyk co jakiś czas zaczynam oglądać jej profile na społecznościowych. Myślę, że to dlatego, że zakochałem się w niej w pierwszym okresie największych narkotycznych wzlotów, czyli jak zacząłem brać. Z brania już od dawna się leczę, a z myślami o niej nawet nie walczę. To trudne, rozpieprza życie człowiekowi taka obsesja, a jeśli nawet by mnie chciała, to pewnie nie mógł bym sobie poradzić z lękiem przed stratą i z tym, że kiedyś już mnie odrzuciła. Mam 20 lat

    OdpowiedzUsuń