poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Posiadać swoje miejsce

Uciekają minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące. Obudziłem się 12 lipca po 4 godzinach snu i od tego czasu moje dni wyznaczane są porankami i wieczorami, porankami w oparach czarnej jak smoła kawy i wieczorami po których to padam jak martwy albo które ciągnę na siłę do późnych godzin nocnych, tylko po to, żeby coś jeszcze z siebie dać i wyciągnąć coś dla siebie od reszty świata. Dni biegną jak szalone, potykają się o swoje niezdarnie zawiązane sznurówki, a ja przyjmuję to wszystko z pokorą. Wiem, że tak ma być i godzę się na taki a nie inny stan rzeczy. Nic mnie nie goni, jestem ja i kolejne tygodnie a obowiązki dopiero za chwile, jeszcze nie dzisiaj, nie jutro ani pojutrze. Takie trwanie gdzieś pomiędzy, jakby w drodze… A droga jest ciekawa. To zmiana. Zmiana w postrzeganiu miejsca. Są miejsca, w których się żyje, są miejsca które są w nas, nasze małe ojczyzny, miejsca do których się wraca, miejsca w których chcielibyśmy być a nigdy nie będziemy.
Można by mnożyć przymiotnik określające przestrzeń, w której się znajdując czujemy otaczające nas poczucie zadowolenia. Samo szukanie takiego miejsca jest emocjonalną podróżą ekscytacji, zadowolenia i rozczarowań. Tylko, że to już czas, żeby zarzucić kotwicę. Mieć swoje miejsce na ziemi zewnętrznie i wewnętrznie. Miejsce powrotów, uwite gniazdo, pewnik na mapie życia. Centrum wokół którego krąży cała reszta, wokół którego tą całą resztę zbudujemy – praca, relacje międzyludzkie, mniejsze lub większe społeczności, zainteresowania, czas wolny. Miejsce, w którym wszystko się zaczyna i kończy, miejsce które jest punktem zaczepienia, miejsce które pozwala składać wszystko w całość.
Przestrzeń pięknieje w głowie, później zaczyna się realizować. Jest miejsce, są kształty i kąty do wypełnienia, później potrzeba już tylko życia, które na chwile zwolni - pozwoli nabrać oddechu aby później rozpędzić się na nowo. I niech się dzieje życie z ludźmi, zajęciami, obowiązkami, miło wypełnionym czasem wolnym… i przestrzenią, a ona niech nie ma granic skoro i tak będzie miejsce do którego można wracać i do którego wracać będę chciał, by kolejnego dnia nie musieć zaczynać wszystkiego od nowa.

2 komentarze:

  1. Ladne takie, pelne poezji i madrosci ze az hej... Kolega niestety ale talentem obarczony.

    OdpowiedzUsuń
  2. Patrz. A filozofiwie się tyle lat zastanawiają nad sensem życia, a przecie większości o tę przestrzeń życiową chodzi. W końcu "tam dom Twój, gdzie serce Twoje". I w myśl tej muzycznej sentencji i ja powoli to swoje miejsce na ziemi układam. Tymczasowe, bo tymczasowe i nie do końca własne (ciasne zasadniczo też), ale przez jakiś czas będzie właśnie moim miejscem. Trochę boję się tego rozpędzania, boję się też, że na odpoczynek po biegu nie będzie czasu... Oj, zobaczymy. A Ty, Nocny Marku spróbuj trochę wolniej biec. ;)

    OdpowiedzUsuń