poniedziałek, 13 września 2010

I don't like mondays

Poniedziałek leniwie się rozlewa od samego rana. Jest coś w braku sympatii dla początku tego cyklu, który wyznacza każdy kolejny tydzień. W sklepie podczas porannych zakupów między regałami przemykają matki z małymi dzieciakami, emeryci oraz nieuregulowani życiowo jak ja. Powietrze pachnie jesienią a ciszę na przemian przecinają dźwięki z głośników i komentarze brzdąców odnoszące się do sklepowej rzeczywistości. Snuję się tymi alejkami, między pieczywem a nabiałem staram się zaskoczyć - wbić się w bieg zdarzeń, nie myśleć o tym co złe w swej zwykłości. Przypominam sobie scenę z filmu Chmielewskiego, w którym skacowany Bohdan Łazuka „podpina” się do tramwajowego torowiska i beztrosko wraca do domu po nocy spędzonej w lokalu Sofia oraz ciąg absurdalnych zdarzeń dla których ta podróż jest jedynie tłem. Człowiek chciałby być tak poza wszystkim, każdorazowo gdy wszystko „zaczyna się od nowa”.
_______________________________________________________
nie masz pojęcie Bolek jak ja nienawidzę poniedziałku, to wszystko trzeba zaczynać od nowa…”  - mleczarze z wyżej wspomnianego filmu.

6 komentarzy:

  1. Ja nie lubię poniedziałku i wtorku i środy i czwartku i piątku i... W ogóle żadnego dnia, w którym muszę rano wstać, niezależnie od powodu...
    Po prostu Śmierć budzikom!
    Na szczęście po drugiej kawie mi to mija, szczególnie w takie słoneczne dni jak dzisiaj ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdelegalizujemy poniedziałki.. chociaż miałaby to być ostatnia rzecz w życiu, jaką zrobimy!

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie tam poniedziałek nie przeszkadza... Nawet ustawię sobie na poniedziałki konsultacje ze studentami! O! :P

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie jeszcze poniedziałki nie dotyczą. Ot, najdłuższe wakacje w zyciu przeciągnęły się do obrzydzenia, pustej półki książkowej i wrednego przeziębienia.
    Za to rok akademicki zaczyna nam wszystkim po piętach deptać, co mnie cieszy, bo te poniedziałki w szarej masie tłumem zwanej jednak czase mobilizują mnie do działania, żeby wydostać się z tej zmęczonej papki.
    A jesień? Zebranie pierwszego w tym roku kasztana przeciągam, ile tylko się da. A może przetrzymam ten schyłek lata?

    OdpowiedzUsuń
  5. @światłoczuła: z doświadczenia wiem, że praca na 2 zmianę, spanie do późna, dłuuugi poranek, praca i nocne nadrabianie pozornie straconego dnia - po jakimś czasie zamykało się w jakiś niebezpiecznie powtarzalny ciąg ;)

    @leniwy: wiesz, że masz mój głos w wyborach prezydenckich...

    @Łukasz: oby nie zaczęli Cię przez to źle kojarzyć, chociaż gorszym rozwiązaniem byłby konsultacje w piątkowy poranek po studenckich czwartkach :)

    @Pat: U mnie poniedziałek w obecnej sytuacje wyznacza tylko tygodnie te całkiem beztroskie na przemian z tymi delikatnie zajętymi...
    Wisząca w powietrzu odmiana już skłania do większej intensywności nieprzepadania za poniedziałkiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja przeczytałam akurat teraz Twój post o poszukiwaniu pracy ... bo to u mnie tak na fali ^^ chciałoby się czasem jakiejś lepszej rzeczywistości LOL

    OdpowiedzUsuń