Nigdy nie zasypiam, jest noc ciemna, przyjemna. Jest kameralnie. Możemy się tulić bez końca, z myślami, ze zmęczeniem. Sami, przytuleni, wpatrzeni w otchłań. Tam świat skrzy się jak iskierki, jak świętojańskie robaczki, jak gwiazdy, jak chwiejny na knocie świeczki płomień. Powietrze pachnie mrozem, świeżością, tajemnicą którą przyniesie poranek.
A o poranku nigdy się nie budzę. Przymykam coraz mocniej powieki, bo pod nimi jak w kinie wyświetlane są kolejne kadry filmu bez scenariusza. Pełna awangarda, nieokrzesany OFF, obietnica że już nic nigdy nie będzie czarno-białe. Przewracam się na oślep ściskając ciepłą poduszkę i rozklejając powoli oko zdaję sobie sprawę z tego, że mimo całej tej oprawy zawsze znowu jest jakiś poniedziałek.
poniedziałek, 31 stycznia 2011
piątek, 28 stycznia 2011
08
W moim radioodbiorniku przestały świecić światła. W tej ciemności i pod osłoną nocy w moim radioodbiorniku Kim Nowak szarpie struny, Kim Nowak dudni w bębny a Kim Nowak krzyczy do mikrofonu. Kim Nowak hałasując wyciszają dogasający tydzień. Gdybym zamknął oczy i odrzucił świadomość, że miejscem akcji jest studio Agnieszki Osieckiej wyobraziłbym sobie niewielką zadymioną knajpę z lepkimi od rozlanego piwa stolikami. Mógłbym usiąść, gdzieś na uboczu i spoglądając na dobrze doświetloną scenę powtarzać, że wszystko już się skończyło, że nic już nie ma a wielką rzadkością są miejsca i chwile, w których możemy jeszcze czuć. Żyć tu i teraz, bez myśli o jutrze, które odbiłoby się wczorajszym piwem i snuło do południa smrodem zakazanego dymu. W moim radioodbiorniku nie ma potencjometrów, nie ma pokręteł a światło dogasło w wątłym zdrowiu, a mimo to nic tak jak on nie pozwala mi na bezkresne wędrówki do krainy "jutra, którego nie ma".
środa, 26 stycznia 2011
07
Szperam sobie w przeszłości. Jestem cichym gościem tych wszystkich zakamarków już dawno nieprzemierzanych. Zaglądam przez ramię, wracam, przypominam sobie o tym co odeszło i mocno myślę co u tych ludzi, którzy tą przeszłość tworzyli, którzy byli kluczowi w ramach tamtych chwil. Pomimo dzisiejszych różnych dróg, pamięć o nich nie przemija, i chociaż możliwość kontaktu jest na wyciągnięcie ręki czasami zastanawiam się, co ja im wszystkim mógłbym teraz powiedzieć...
wtorek, 25 stycznia 2011
06
Od kilku dni prowadzę nierówną walkę z zamarzającymi drzwiami w samochodzie. Drzwi, zamki, klamki, uszczelki czyli to wszystko co poddaje się ujemnej temperaturze, którą zafundowała nam zimowa pogoda. Rozgrzewanie, zalewanie, psikanie, smarowanie, pstrykanie, rozklejanie, dmuchanie, dłubanie. Wszystko w ramach codziennej porannej gimnastyki na chwilę przed odlotem do pracy powoduje, że z uśmiechem na twarzy narzekam na mojego staruszka, który co rusz wita mnie przymrożony na 100 możliwych sposobów. Na przekór poddając się za każdym razem innej z wspomnianych metod.
niedziela, 23 stycznia 2011
05
Jest niedziela a to znak, że popołudniową porą w radiowej trójce będzie Siesta, to znak że owocowe herbaty znów posmakują jak w żaden inny czas. To czas ciszy, spokoju i skupienia. Chwila w której można się rozmarzyć i rozpływać bez powodu. Za oknem prószy śnieg, nieproszony dla mnie gość pomimo tego, że to jego pora roku. I tylko w niedziele nie przeszkadza mi on wcale do póki nie wspomnę sobie, że jak inni nie lubię poniedziałków, bo są powrotem do życia, w którym gaśnie niedzielna sielanka.
środa, 19 stycznia 2011
04 sny
Mało sypiam i wieczory są nasycone zmęczeniem. Późnym popołudniem czarny piach zalewam wrzątkiem, by cieszyć się jego smakiem, zapachem a przede wszystkim dotrwać do cichej nocy. Coś tak błahego jak miękka poduszka po całym dniu staje się wielką nagrodą. Miękka poduszka podczas blado szarych poranków wyświetla drobne sny, odzwierciedlenie aktualnych spraw, małych obaw a sporadycznie potencjalnych przyjemności, które gasną szybko urywane dźwiękiem kolejnego z budzików.
wtorek, 18 stycznia 2011
03 niezidentyfikowane sprawy
Od dłuższego czasu w moim życiu jako tło przewija się poczucie spraw niezałatwionych. I chyba nie ważne czy istniały, istnieją, będą istnieć poczucie to nie opuszcza mnie na krok. Przystaję w marszu czy w myślach i zastanawiam się czego nie zrobiłem, co odłożyłem na później a jest już czas taki, że wszelkie terminy minęły. Boję się ostatniego dzwonka, ostatniej godziny, ostatnich chwil, w których czasu mogłoby być za mało na te rzeczy niezałatwione, których chłodny oddech regularnie odczuwam na karku. Dzisiaj, a właściwie od jakiegoś nieokreślonego czasu poczucie beztroski to właśnie uczucie pewności, że w chwili obecnej nie zalegają w poczekalni naszego życia sprawy do załatwienia na wczoraj.
poniedziałek, 17 stycznia 2011
02 etat
Etat ma swoje dobre i złe strony. Rozgryzam każdego kolejnego dnia to co jest fajne a co jest nie tak. Karmię się tymi rzeczami, które mnie cieszą i staram się pozamiatać te rzeczy, które wykrzywiają mój uśmiech w niewyraźnym grymasie. Nie ma złotego środka, albo przynajmniej go jeszcze nie znalazłem. Aklimatyzacja trwa. Poznawanie zależności, podległości, konstrukcji mechanizmów, które napędzają działanie bądź powodują jego brak pozwala nabrać dystansu. A dystans jest potrzebny, żeby nie dać się zwariować już na samym początku.
niedziela, 16 stycznia 2011
01
Całą sobotę byłem w mrowisku. Patrzyłem jak mrówki tłoczą się wokół porzuconych, gdzieś dawno ambicji. Jest cel, są środki by ten cel osiągnąć a wszystko po drodze jakby traciło swoje właściwości. Produkcja makulatury, dyplomów, kulminacja kombinacji wszelkich, by wypłynąć później na rynek którego nie ma. Taka nasza rzeczywistość.
piątek, 14 stycznia 2011
00 czyli dzień...
... w którym chciałbym zacząć.
Jestem, żyję, myślę. Tylko jakby coraz trudniej to bycie, życie, myślenie ubierać w słowa. Przystrajać kolorami, wzorami, krojami. To co jest, trudniej ubierać w słowa i przekazywać dalej, a to z błahego powodu prozy tego istnienia, a to z lenistwa, a to z braku czasu bądź tłumaczenia tego pierwszego tym drugim.
Jestem i powoli oswajam się z tym co nowe, z tym co na początku łączyło drobne lęki z euforyczną chęcią działania. Teraz to strach przed wyzwaniami i układanie się w schemat postępowania. Czekam, aż wszystko będzie dopięte na ostatni guzik, aż nie będzie tłumaczenia dla powolnego rozruchu, który ogarniał mnie w ostatnich dniach. Jedno wiem na pewno: Ten rok to rok wyzwań... jak każdy poprzedni i każdy następny.
Jestem, żyję, myślę. Tylko jakby coraz trudniej to bycie, życie, myślenie ubierać w słowa. Przystrajać kolorami, wzorami, krojami. To co jest, trudniej ubierać w słowa i przekazywać dalej, a to z błahego powodu prozy tego istnienia, a to z lenistwa, a to z braku czasu bądź tłumaczenia tego pierwszego tym drugim.
Jestem i powoli oswajam się z tym co nowe, z tym co na początku łączyło drobne lęki z euforyczną chęcią działania. Teraz to strach przed wyzwaniami i układanie się w schemat postępowania. Czekam, aż wszystko będzie dopięte na ostatni guzik, aż nie będzie tłumaczenia dla powolnego rozruchu, który ogarniał mnie w ostatnich dniach. Jedno wiem na pewno: Ten rok to rok wyzwań... jak każdy poprzedni i każdy następny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)