czwartek, 10 marca 2011

Na wdechu / 19

Jak ja się strasznie cieszę. O jak ja się strasznie cieszę.

Cieszę się, że nie postanawiam sobie postanowień noworocznych postanawiać, bo proszę ja Was drogie panie i drodzy panowie mamy marzec, a właściwie marca dzień dziesiąty mija nam w tempie zastraszającym, a ja kompletnie ale to kompletnie nic z postanowień niepostanowionych, które to tak całkiem przypadkiem, zupełnie niepostrzeżenie, niby ukradkiem miały być w życie wprowadzane nie wprowadziłem, nie zrealizowałem ani ukradkiem nie ukradłem do swojego świata malowanego każdego dnia, przy każdym kroku i każdym gestem wykonywanym w ramach istnienia, żeby coś miało początek i koniec tak samo jak to zdanie, które kropki dawno nie widziało! Kropka.

I co drogie panie i drodzy panowie? Musiałbym ja się teraz sam przed sobą tłumaczyć z tych postanowień postanowionych. Rozliczać, kalkulować, przedkładać obietnicę poprawy do ostatniej instancji własnego postanawiania, że niby to jutro, albo pojutrze tak w ramach terminu ostatniego rychłej ale ciągle odległej, zamglonej, nienadchodzącej przyszłości, w której to miejsce na niejedno życie można znaleźć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz