piątek, 4 marca 2011

niepoukładane / 18

Pozwoliłem sobie nie myśleć o wielu sprawach, inne uruchomiły się same, w ramach naturalnej kolei losu. Nowe zajęcia, nowe doświadczenia, wrażenia. Odbieranie kolejnych poranków, otwieranie nowych rozdziałów i przełamywanie pewnych lęków. Obawy okazują się mniejsze niż te wykreowane w mojej głowie, pomimo tego pozostaje tam nić niepewności, stresogenne gdybanie co by było gdyby. Chociaż to dobrze, bo nie mogę pozwolić sobie na nieostrożność. Przekonałem się o tym w poniedziałek. Przyśpieszona akcja serca, nerwowe szperanie po kieszeniach, wizja konsekwencji przez własną nieroztropność. Dwie minuty pęczniejące w nieskończoność. Dobra nauka na początek. Szczególnie, że w tym tygodniu intuicja uchroniła mnie od dwóch wielkich wpadek.
*
Wożę ludzi. Jeżdżę większym samochodem niż zazwyczaj i wydawało mi się, że to auto będzie rosło na drodze wraz z moimi obawami. Nabijam kolejne kilometry i większość obaw odchodzi w niepamięć, zmienia się w coś naturalnego, codziennego. Za chwilę kolejny tydzień i czas oswajania następnego projektu, który w mojej głowie nie mógł od kilku miesięcy nabrać ostatecznego kształtu. Czasami wydaje mi się, że pewne sprawy są nie do przeskoczenia, dopóki nie przychodzi ten moment, w którym nie ma już czasu na zastanowienia, na myślenie. Trzeba działać i samo działanie okazuje się jakby bardziej oczywiste niż wcześniejsze o nim myślenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz