Kupiliśmy dzisiaj do pracy akwarium. Jedną rybkę wybrałem sam i dumnie nazwałem ją Śliwka na cześć cichego fundatora tej relaksującej przestrzeni, którą wypełnili litrami wody. Zostawiłem kawał stresu tkwiąc tam przed szybą i patrząc jak zimnokrwiste przełykają kolejne bańki powietrza. Zdecydowanie przydałby mi się taki rybkoodbiornik w pomieszczeniu na końcu świata, w którym spędzam "resztę swojego życia".
A wieczorny klimat funduje mi pan Wojtek. Tło, śpiew i trąbka pana Tomka to wszystko powoduje, że aż "zbiera mi się"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz