środa, 29 czerwca 2011
wesoły kalendarz / 39
W oddali pociąg, stukoczą tryby, towarowy skład o środku nocy. I ten deszcz, wszystko w rytm mi tu stuka, jak ostatnie kilka dni. Zwariowany weekend, w którym rozkurczałem godziny, zarywałem nocki, ścigałem się z własnym zmęczeniem. Wcześniej żołądkowe przygody, których nie życzę najgorszemu wrogowi, a teraz powinienem się pakować. Za kilka godzin ładuje się w autokar, zakładam słuchawki a z odtwarzacza sączyć się będą podkasty. 1200 km z groszami. Tak na początek, bo to nie pierwsze i nie ostatnie kilometry tego roku. Wiem, że to żaden wyczyn, te wszystkie kilometry, które czekają na mnie w lipcu, sierpniu czy wrześniu ale mocno czuję, że to kolejne ważne historie, spotkania, słowa jakie padną. Pozytywny scenariusz najbliższych miesięcy, a najlepsze, że to nie koniec. Tylko dolarów chyba muszę dodrukować...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zazdroszczę!
OdpowiedzUsuń