poniedziałek, 3 października 2011

porządek /45

Moje życie to nieustanne zaczynanie wszystkiego od nowa. Od zera, od podstaw. Pielęgnowanie tysiąca rzeczy, którymi się zajmuję bądź którymi zajmować bym się chciał. Dążenie do zrobienia czegoś na sto procent i jednoczesne porzucanie tego w momencie, gdy zaczyna rozrastać się do pewnych rozmiarów i uciska zakres innego działania. Chaos zamiast kilku poukładanych spraw. Bałagan w zakładkach obowiązki i przyjemności. A najgorsze, że ciągle wmawiam sobie, że jest czas by to poskładać i ciągle jest czas, żeby po raz n-ty zaczynać od nowa. Tylko nie ma i nigdy już nie będzie tego straconego czasu pomiędzy.

Znowu nie wszystko układa się tak jak trzeba, a ja się cieszę, bo jednocześnie otwiera to inne możliwości.
Tymczasem w najbliższą sobotę zamykam sezon weselny 2011, zaliczam wybory pełną parą, a później mogę wyjechać w kolejną podróż. Za 5 zł umyję czarny karawan, doleję DOT4, zatankuję cholernie drogiej ropy i zrobię przegląd jesiennej Polski. Alternatywnie przytulę się do PKP. W sumie bez znaczenia środek, istotny cel. Sporo jesiennej radości i szczęścia, które czeka odliczając tak jak ja.

A gdy wrócę, to znowu zaczynam... ;)
Poważnie!

4 komentarze:

  1. Ja też tak robię. ?Mam wrażenie, że porzucam i zaczynam od nowa różne rzeczy aż za często i, że jest to mało dojrzałe. Ale może po prostu takie jest życie i nie mamy na to wpływu...
    W dodatku jestem okropnym bałaganiarzem, czym wkurzam wszystkich. I chyba tylko ja potrafię odnaleźć się w moim małym burdelu na kółkach...

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę, każdy kocha Papę, każdy chce Papę, a może w papę? ;P Tak patrzę przez okno i widzę taką samą pogodę, jaka zapewne była u Ciebie 3 października, i z jednej strony się cieszę (dojazdy do pracy), a z drugiej czuję nieswojo (brak śniegu).

    OdpowiedzUsuń