poniedziałek, 31 października 2011

trzęsienie czasu / 47

Dostałem dzisiaj jedną godzinę więcej. To znaczy w ramach kredytu, jak wiele rzeczy w życiu. Będę musiał ją zwrócić wiosną, gdy wszystko wróci do normy. A może to dzisiaj wszystko wróciło do normy po wiosennej roszadzie? Bez znaczenia. Czas przestawił nocą pory dnia. I znowu człowiek będzie wstawał po ciemku, wracał z pracy po ciemku. Jesienna szarobura rzeczywistość, depresyjna pożywka każdego dnia i tak przez sporą część jesieni i przez całą zimę, w oczekiwaniu na wiosenną spłatę. Rosjanie zrezygnowali z tego szaleństwa, w marcu po raz ostatni przestawili zegarki i powiedzieli koniec. W sobotę, ich czasomierze nie były zagrożone, nic nie zaburzyło ich budowanej przez miesiące równowagi, dzięki temu nie będą snuć się chodnikami przez cały tydzień niczym widma poszukujące czegoś nieokreślonego. A to z pewnością będzie miało miejsce u nas i w wielu miejscach na ziemi. Oj czepiam się, bo dla mnie w obecnej sytuacji nie ma to większego znaczenia. Wstanę o 9tej czyli tak naprawdę o byłej 10tej, czy wstanę o 10tej tzn. tak naprawdę 11stej czy może zerwę się o 6stej... która to będzie na stary czas(?) tzn. na ten z wczoraj zanim wszystko się poprzestawiało. Bez znaczenia, gdy nigdzie nie idę, gdy nic nie robię, gdy nic nie czeka. Uciekam tylko od podobieństwa dnia poprzedniego. A jeszcze jak wczoraj słyszę powietrze szumiące w nieszczelnych szybach samochodu, dźwięk stukających opon, trzeszczących plastików. Gdyby ktoś mnie spytał jaki dźwięk mają uciekające kilometry to chyba właśnie to przyszłoby mi do głowy. Te nieszczelności, stukania, trzeszczenia i dźwięki z radia. We wtorek trójka miała dzień polski, zastanawiam się czy jest druga taka rozgłośnia w Polsce, która pozwala sobie na to by puścić prawie 10minutowy utwór w całości. I tak uciekały mi te kilometry, brzmiał wokoło standardowy zestaw dźwięków ubrany w Korowód Marka Grechuty. Przede mną zwijały się białe przerywane paski namalowane na asfalcie, a z obu stron na wietrze poruszały się jesienne już lasu liście. W takich chwilach człowiek zostając sam ze sobą nie potrzebuje chyba nic więcej jak prostej przyjemności czerpanej z tego, w jakiej sytuacji się znajduje, co robi, o czym myśli, skąd i dokąd zmierza. I co najwyżej mogę się rozmarzyć o tym by takich wyjazdów było jak najwięcej, szczególnie jeśli tak mocno zmieniają z pozoru przewidywalne życie.
_________
Wpis w wersji audio > > >

1 komentarz:

  1. Ja tam się cieszę ostatnią zmianą czasu, bo jestem śpiochem. Gdyby każda zmiana czasu oznaczała spanie o godzinę dłużej, byłbym bardzo zadowolony. :-)

    OdpowiedzUsuń