czwartek, 13 czerwca 2013

Spacerowo / 64

Pomijając małe konieczne spacerowe akcenty, staramy się co wieczór pakować futro w samochód i szukać miejsc, w których my możemy na spokojnie pospacerować a pupil wyszaleje się do granic możliwości. Drobnymi kroczkami zgłębiając literaturę tematu wpadło mi do głowy, że szczęśliwy pies to zmęczony pies. Przyjemne to wyjazdy dla oka, które chłonie takie oto sielskie obrazki. Kilka minut drogi za miasto i można wyłączyć obraz szarej kamienicy na rzecz palety barw.

 






niedziela, 9 czerwca 2013

Sopotello i dom dziecka / 63

W Sopocie nieopodal Hipodromu  od jakiegoś czasu funkcjonuje w weekendy Pchli Targ. Ludzie zjeżdżają się z Trójmiasta i okolic. Na straganach pojawiają się różne dziwne rzeczy. Powiedziałbym szału nie ma, ale nie mnie to oceniać. Przedziwne jest to, co ludzie potrafią odgruzować i wystawić na sprzedaż, a jeszcze dziwniejsza jest dla mnie myśl, że na niektóre z tych najdziwniejszych rzeczy znajdzie się nabywca.

Przy tym wszystkim znajduje się scena koncertowa. Kilka razy tam będąc zawsze byłem świadkiem ożywiania targowiska oprawą ze sceny. W weekend majowy grupa, która przyjechała z Warszawy grała tam koncert dla nie przesadzając kilkunastoosobowej publiczności. Dla tej pod sceną rozstawione są leżaki, na których można beztrosko przycupnąć, odpocząć, posłuchać muzyki i nie tylko. Na załączonym obrazku instruktor fitness i emeryci, którzy opowiadają o tym jak ruch odmienił ich podejście do życia na co dzień. Gratuluję i zazdroszczę determinacji.
Od x lat słyszę, że niemiecki proszek jest lepszy od tego naszego pomimo, że producent ten sam. Podobne historie słychać o kawie, o herbacie z pozamiatanego magazynu nie wspomnę. Nie wnikam. Świadomość, tego że moje pranie jest bardziej świeże i bardziej lśniące chyba nie zmieniłoby mojego wszechświata tak bardzo. Na straganach skrzyneczki z dobrociami przywiezionymi właśnie zza zachodniej granicy. Połączenie coli i yerba mate? Sorry Helmut nie skusze się więcej.
 
_____________________________________________________________________________
Najwięcej emocji jednak spowodowała niedzielna wizyta w jednym z gdańskich domów dziecka. Patrząc na krzywdę tych bezbronnych, nieświadomych swojego losu maluchów człowiek karci się za każdą chwile, w której miał czelność na cokolwiek narzekać.
Przyglądaliśmy się pokazom psiej tresury zorganizowanej dla dzieci przez szkołę Dog and roll. Radość dzieciaków była nie do opisania. Ze smutkiem opuszczało się to miejsce, mając poczucie jakiejś nieopisanej niesprawiedliwości losu. I słysząc głos chłopca, który prosił kolejne osoby, żeby jeszcze nie wychodzili. Za mocny ładunek jak dla mnie.


sobota, 8 czerwca 2013

Z futrem w trasie / 62

Psiak wykąpany, obkupiony, zadomowiony.
Człowiek ustawia swoje przyzwyczajenia pod dyktando 2,5kg futra.
Gdy ujrzał ją Rafał, dźwiękowiec pracujący u nas w radiu powiedział, że teraz będę mieć wielkiego kumpla. Kilka dni a ja już nie pamiętam jak było bez tej tuptającej wokół mnie sierści.

Próba sił podczas posiłku. Może kiedyś się nauczy, że ja ją o psie chrupki nie proszę.
W weekend znowu zaliczyliśmy Trójmiasto. Okazuje się, że można spać "prawie w kościele". Jedno z niewielu miejsc, do których można było prawie z dnia na dzień przyjechać ze zwierzakiem. 
Bardzo fajna okolica. Gdańsk Chełm. Nieopodal gigantyczna łąka pełna kwitnącej koniczyny i pizzeria w podcieniach, z naprawdę dobrym plackiem. Obiecuję, że wychodzę na spacerze z futrem. Wiem, że to monotematyczne zachwycać się taką drobną istotą ale świetnie znosi podróże. Po 5 minutach śpi jak zabita w swoim samochodowym posłaniu i nie marudzi na specjalne pasy do jazdy. 
Pokoje w Patronie lekko klaustrofobiczne. Jednak wystarczające by się odświeżyć, przespać noc i rano znowu ruszyć w miasto. Chociaż poprzednie wyjazdy są dowodem na to, że za niewielką kasę można trafić na naprawdę świetne warunki np. w Sopocie. (Odwrotnie do tej sytuacji duża kasa nie zawsze przekłada się na fajne lokum).

czwartek, 6 czerwca 2013

Miejsca / 61

Cały czas w Malborku są miejsca, które odkrywam na spokojnie, bo wcześniej jakby nie było czasu chłonąć detali pomimo, że bywałem, przechodziłem, mijałem.

To miasto ma miejsca, w których czuć historię, budzących ciekawość. Skrywa też w sobie mnóstwo chłodnych szarych zakamarków, bez szans na zmiany (?)

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Mała Mi = Misza

Dzień wcześniej pada hasło, że jeszcze nie czas na psa.
A jednak jedziemy. 53 km, niecała godzina krajową siódemką.
Bagażnik załadowany karmą, posłaniem, zabawkami - faktem jest nieodwołalność podjętej decyzji.
Na miejscu czeka na nas 2,5kg kudłatej radości, która z innymi futrami przemierza kilometry wysypanej piaskiem i kamieniami schroniskowej rzeczywistości. Radośnie w nieświadomości swojego położenia, swojej przeszłości jak widać niekoniecznie dobrej. Zagubiona wraca z nami. Do nowego domu, jej domu. U nas Mała Mi zamienia się w Miszę. A ta jeszcze pokaże swój charakterek :)