czwartek, 29 grudnia 2011

Święta, święta... /50

Święta, świąta i po świętach. Coroczny slogan, który uświadami nam, że to na co czekaliśmy tak długo, to do czego przygotowania trwały tyle czasu, to przez co atmosfera gęstniała z każdą chwilą już minęło. Bardzo szybko, te namacalne, odczuwalne, przeżywane, celebrowane – jak kto woli – święta. Pstryk i znikł. Magiczne, zdrowe, pełne błogosławieństwa i całej tej produkowanej w powtarzalnych życzeniach otoczki, która pękła niewiadomo kiedy i niewiadomo gdzie, daleko we wspomnieniach. Próbuję się zastanawiać kiedy się to stało, w którym momencie, w jakiej sytuacji. Magia świąt, cudowne wspomnienia, zapachy, oczekiwanie i brak męczącej powtarzalności. Woń świerkowego igliwia, przypraw korzennych i skórki pomarańczowej. Przebłyski z dzieciństwa o zagranicznej paczce od rodziny, radość oczekiwania najpierw świąt, później prezentów, chwil spędzonych razem. Trwanie, którego na co dzień z różnych powodów mogło brakować. Dzisiaj w każdej dziedzinie życia mamy dużo, szybko, kolorowo. Przerost formy nad treścią. Facet przebrany za Mikołaja już 2 listopada czeka na zapleczu supermarketu by szybko wybiec posprzątać sterty zniczy, zaciągnąć w róg spryskaną sztucznym śniegiem plastikową choinkę i wydusić z siebie amerykańskie ho ho ho. Później to wszystko coraz bardziej zaczyna kiełkować i pracuje na przedświąteczną gorączkę, która pęka w przedostatnim tygodniu grudnia. Jedni ludzie oblegają sklepy a drudzy nie mogą się im nadziwić narzekając na to natężenie ruchu wokół wszystkich skupisk, w których coś można nabyć drogą kupna. Z tym, że ta druga grupa przybyła tam w tym samym celu, co najśmieszniejsze zwiększając liczebność grupy pierwszej. Później budzimy się dzień po świętach, kiedy to trzeba wrócić do swoich codziennych obowiązków, może trochę bardziej niewyspani, mocno najedzeni i gdyby nie wizja nadchodzącego na dniach Sylwestra pewnie odczuwalibyśmy większy niedosyt.

wpis w wersji audio >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz