niedziela, 20 lutego 2011

gin and sprite by night / 15

Zlizuję z ust mieszankę smaków, słodki cytrusowy i cierpki smak jałowca. Robi mi się ciepło, policzki oblewają się rumieńcem i wszystko przestaje mieć znaczenie. Przynajmniej na chwilę. Za oknem, w przestrzeni przeze mnie tak ulubionej migoczą w kilku odcieniach światła pobliskich latarni. Czarną drogę przeszywają nierozjeżdżone pasy zmrożonego śniegu. W mojej głowie tkwi obrazek z przed kilku godzin. Powoli przejeżdżający tą drogą pług, pomarańczowe migające światło na dachu i dźwięk tej ciężkiej maszyny. Za pługiem sznur świateł, sznur samochodów poruszających się w powolnym tempie. Nikt na siłę nie próbuje przyśpieszyć niedzielnego czasu, skrócić drogi do domu. Zawsze zastanawiają mnie te niedzielne powroty, w dni w które wydawałoby się, że nic ludzie nie muszą. Poszukiwanie odpowiedzi łatwo skrócić myślą o swoich mniejszych bądź większych zajęciach, które w taki i jemu podobny czas powodują, że muszę opuścić ciepły i bezpieczny dom.

Od jutra kolejny tydzień, zastanawiam się na ile podobny do poprzedniego. Chociaż ten dogasający nie odznaczył się właściwie niczym szczególnym. Zlepek podobnych do siebie chwil, z których staram się teraz przypomnieć coś naprawdę wartego uwagi. Zastanawiam się jak to jest, że to trwanie pomimo swojej powtarzalności, prozy dnia powszedniego, chwil o podobnym smaku pozostawia w nas nowe doświadczenia. Każdy miesiąc, rok zmienia mnie bardzo. Ubogaca jednocześnie uświadamiając, że ilość wiedzy bez znaczenia od jej dziedziny zbliża nas do świadomości tego jak wiele nam brakuje i jak wielu rzeczy jeszcze nie wiemy. Dochodzi do mnie, że im więcej wiem tym mniej wiem, im więcej doświadczeń mnie dotyka tym bardziej wydaje mi się, że nie wiem kompletnie jak z pewnymi nawet prostymi sprawami sobie radzić, aby rozwiązanie było rozwiązaniem tym jednym, słusznym, odpowiednim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz