Kupiłem sobie róże. Brzydka doniczka, dwie łopatki ziemi, odrobina zielonych badyli a z nich wyrastają śliczne żółte pączki. Wszystko za 9,90. Zestaw dla wytrwałych. Codzienna porcja wody, odrywanie uschniętych i schorowanych listków, jeśli takie się pojawiają. Ta mała pielęgnacja zwraca się z nawiązką podczas drobnych radości, które rozpływają się we mnie w czasie spoglądania na to proste piękno. To jedna z nielicznych rzeczy, do których chce się wracać w ostatnich dniach. Szczególnie hipnotyzował mnie widok róży podczas deszczu. Poniedziałkowe odpływanie.
A w lesie "dalej" jesień.
Powietrze pachnie wiosną, w kalendarzu zalogował się dawno kwiecień, a pod nogami sterty suchych liści. Mimo to cisza, spokój, chęć obcowania z tym co naturalne, nieskazane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz